po perypetiach z chorwacką drogówką, która w znakomity sposób wykorzystuje letni sezon do podreperowania budżetu na nieostrożnych turystach docieramy do Dubrownika. Rodzinka zatrzymuje się tu tylko na chwile. Mamy duży problem z parkowaniem. Ok 16 z Martą podjemujemy szybką decyzję, zdejmujemy z dachu nasze plecaki i zostajemy sami...
Dubrownik jest ślicznym miastem. Już w nas wszystko się cieszy i gra przed rozpoczynającą się podróżą.
Trochę niepokoju wywołują w nas nisko latające samoloty gaśnicze i obłoki dymu unoszące siez za wzgóża, do którego podnóża przytulony jest Dubrovnik.
Ciężkie plecaki nie ułatwiają zwiedzania. Na szczęście mamy większa ochotę posiedzieć to tu, to tam i nacieszyć się Naszą wyprawą :))