Budzimy się w górach wysokich. Durmitor wyglądem i wysokościami przypomina Tatry Wysokie. Z tą różnicą, że sieć szlaków jest żadsza i gorzej utrzymana. Natomiast nie ma obowiązku się nimi poruszać. Daje to dużo radości i swobody w wyborze trasy, ale też czyni wędrówkę bardziej niebezpieczną, a wybierając trasę bierzemy na siebie całą odpowiedzialność za siebie i zespół, w którym działamy.
Wędrujemy na lekko, sprzęt zostawiliśmy w namiocie w Lokvicach. Idziemy generalnie w kierunku Bobotov Kuk (którego ostatecznie nie zdobywamy) zachaczając o inne szczyty. Cieszymy się wędrowaniem, celu konkretnego nie mamy.
Spotykamy kilku turystów, a na Bobotov Kuku widzimy ich kilkunastu - jak na te góry to już tłok;)
Z odległości ponad kilkuset metrów rozmawiamy z turystą z holandii, robimy sobie z oddali zdjęcia i wymieniamy mailami.
Pod wieczór wracamy do namiotu. Stwierdzamy, że mieliśmy gości - namiot jest inaczej zapięty. Z lekkim niepokojem sprawdzamy sprzęt. Zginęło tylko trochę żywności. Kto to mógł być? Turyści? Bacowie z obok leżącej zagrody? Nie mamy pojęcia, ale też nie jest to dla nas ważne. Komukolwiek kto to wziął życzymy smacznego!